Józef Paszek urodził się w 1920 r. w Dziedzicach, woj. śląskie. Był drugim synem Franciszka i Anny Paszków, miał pięcioro rodzeństwa – trzech braci: Franciszek, Jan, Kazimierz, oraz dwie siostry: Marianna i Waleria. Wszyscy, poza Józefem, szczęśliwie przeżyli wojnę.
Dostał swoje imię na cześć cesarza Franciszka Józefa (taki był wówczas zwyczaj na terenie Śląska Cieszyńskiego).
W latach 30-tych skończył średnią Bielską Szkołę Przemysłową i tuż przed wojną zaczął pracować w Walcowni Dziedzice. W wolnych chwilach zajmował się sportem- biegami na różnych dystansach, z dość dużym powodzeniem. Trenował biegi w Towarzystwie Sportowym „Sokół”. Działał również w lokalnym POW.
We wrześniu 1939 r. miał zacząć studia na Politechnice Lwowskiej, idąc śladem starszego brata. Niestety wojna pokrzyżowała te plany. Po wybuchu wojny rodzina została ewakuowana,1 września 39 r. na wschód, jako rodzina kolejarska, z racji tego iż dziadek był maszynistą i został zmobilizowany.
Najstarsi synowie: Franciszek i Józef zostali jednak w domu. Przyłączyli się do obrony cywilnej i walczyli w rejonie dziedzic w ochotniczych formacjach wspierających regularne jednostki wojska polskiego dowodzone przez mjr. Mieczysława Drabika. W tych działaniach razem z bratem wujek miał na koncie zniszczonych kilka czołgów niemieckich. Potem wraz z wojskiem cofali się, aż do Lwowa.
Po kapitulacji miasta, Franciszek i Józef zdecydowali się na powrót do niemieckiej strefy okupacyjnej. Obaj znali język niemiecki i dość szybko zorientowali się w sowieckiej rzeczywistości.
Po powrocie do domu w październiku 1939 r. Józef zaczął się domyślać, iż jako członek przedwojennych organizacji oraz cywilny uczestnik wojny (przez Niemców walczący cywile byli traktowani jako pospolici bandycie i rozstrzeliwani na miejscu), jest w gronie osób, którymi interesowało się Gestapo.
Dlatego też Józef razem ze swoim przyjacielem ze szkolnej ławy o nazwisku Łaszczok postanowili uciec na Węgry i dalej do Francji, do tworzącego się wojska. W ostatniej chwili kolega Józka rozmyślił się. To był początek listopada 1939 r. Józek samotnie uciekał.
Nie mówił o niczym w domu. Kazał swojemu bratu Janowi,który wówczas miał 13 lat, podkuć buty, spakować prowiant i… trzymać język za zębami. Oficjalnie Józef pojechał na rowerze do Żywca, po żywność. Faktycznie dojechał do Zwardonia i chyłkiem przekroczył granicę ze Słowacją. W grudniu dotarł do Budapesztu, do polskiej ambasady. Tam został zaopatrzony w dokumenty umożliwiające dalszą podróż przez Jugosławię i Włochy do Francji.
W Budapeszcie Józef Paszek zrobił sobie zdjęcie (dwie odbitki). Jedną wysłał z Węgier jako pocztówkę pisząc tylko „Wesołych Świat” i dając do zrozumienia, że drugie zdjęcie nadejdzie w przypadku jego śmierci. Nie podpisał się. Fotografię matka Józefa spaliła zaraz po przeczytaniu. To była wiadomość, że żyje i mu się udało.
W nocy, zaraz po ucieczce Józefa, Gestapo zawitało do domu jego rodziców. Nie znaleźli go, a najstarszy Franciszek szczęśliwie był nieobecny w domu. Gestapo było tej nocy w jego domu rodzinnym jeszcze 9 razy. Średni co godzinę. Brakowało im Józka do skompletowania grupy, którą nazajutrz rozstrzelano w Bielsku przy dzisiejszej ul. Piastowskiej. W grupie zabitych był wspomniany wyżej kolega Józefa Łaszczok.
Po dotarciu do Francji, a potem do Anglii Józef dostał przydział do marynarki na okręcie podwodnym ORP Sokół, na któerym służył ok. 2 lat. Zginął 25 marca 1942 roku w czasie nalotu. Został pochowany na cmentarzu w Kalkarze.
Drugie „śmiertelne” zdjęcie przyszło do domu jego rodziców w 1946 roku. Na odwrocie zdjęcia znajdował się napis: „Zginął jako starszy marynarz w czasie nalotu nieprzyjacielskiego na Maltę 25.3.1942, odznaczony Krzyżem Walczących I kl. i dwukrotnie Medalem Marynarki. Został pochowany: Cath. Cemetery, Bighi R.N.Hosp. Malta, grób nr 12.”
Biografia i zdjęcia otrzymane od Pana Krzysztofa Paszka (bratanka Józefa).